Zwiedzając Rzym w godzinach wieczornych można odkryć go zupełnie na nowo. Rzym to miasto, które prawdopodobnie nigdy nie śpi. Warto dodać, że po zmroku jest jeszcze piękniejsze niż za dnia. Mam wrażenie, że to właśnie późnym wieczorem jest najwięcej turystów i rodowitych mieszkańców, np. na schodach Hiszpańskich, czy w restauracjach.
sobota, 18 kwietnia 2015
RZYM - Wieczne miasto
Widok ze Schodów Hiszpańskich (Spanish steps). Odbywają się na nich coroczne pokazy mody. To jedne z najdłuższych i najszerszych schodów w Europie.
Plac Hiszpański (Piazza di Spagna) - jedno z najbardziej znanych i rozpoznawalnych miejsc. Główne miejsce spotkań wielu turystów. Nazwa tego miejsca pochodzi od Ambasady Hiszpańskiej, która miała tu swą siedzibę.
Wyspa Tyberyjska (Isola Tiberina) . Pośrodku wznosi się San Bartolomeo all'Isola (kościół św. Bartłomieja), zbudowany na ruinach starożytnej świątyni Eskulapa.
Etykiety:
Italy,
night,
nikon,
people,
porady,
relacje z miast,
Rome,
rzym,
Włochy,
zwiedzanie Rzymu
środa, 8 kwietnia 2015
eataly, czyli jedzenie w Rzymie.
JEDZENIE
Pyszne! Lecz zbyt drogie. Zwłaszcza na znanych placach, czy blisko słynnych miejsc. Warto zgubić się w przepięknych uliczkach Rzymu i znaleźć małe, urocze restauracje, które są o wiele tańsze, a nierzadko smaczniejsze, niż te w centrum turystycznych szlaków.

Pierwszego dnia wybraliśmy pizzę z widokiem na Koloseum (how romantic). Była dobra, jednak ostatniego dnia, na Zatybrzu, w pierwszej, lepszej restauracji (ależ byliśmy głodni), zjedliśmy o wiele lepszą. Warto dodać, że kosztowała 5 euro!
Verde Pistacchio. Wybór lodziarni okazał się zupełnie przypadkowy. Zdecydowanie przekonał nas ten uroczy wygląd. Aż trudno w to uwierzyć, ale lody były tak pyszne, że tylko tam je kupowaliśmy. Pistacjowe były n i e s a m o w i t e. Chociaż Hubert wolał jogurtowe.

W samym sercu tętniącego miasta, znajduje się Piazza Navona. 5 minut pieszo od Panteonu. Zdecydowaliśmy się na posiłek. Nie pytajcie, ile nas kosztowało (haha!).
Ladurée. To francuska sieć bardzo eleganckich (i drogich) cukierni. Elegancja jest tam dosłownie wszędzie. Już sama witryna przyciąga uwagę. Największym specjałem są makaroniki. Pyszne, śliczne, kolorowe ciasteczka. Posiadają lekko chrupiącą skorupkę oraz delikatne, aksamitne nadzienie. Chyba nie jeśliśmy nic lepszego ;) (LADUREE Via Borgognona, blisko Placu Hiszpańskiego)
Udało nam się skosztować prawdziwego, wloskiego panini, czyli nic innego jak włoska kanapka. Można ją jeść na ciepło lub na zimno. Świetna przekąska.
Najbardziej zachwyceni jesteśmy restauracją, którą znaleźliśmy zupełnie przez przypadek. Prawdę mówiąc to szukaliśmy pizzerii. Byliśmy bardzo zdziwieni, wchodząc do włoskiej (!!) restauracji, przeglądając menu w poszukiwaniu pizzy…a tam jej nie było. Zapytaliśmy miłego kelnera (Gruzina), skąd taka decyzja. Radośnie odpowiedział, że w Polsce przygotują nam o wiele lepszą :) (so funny). Zamówiliśmy carbonarę i lasagne, która okazała się NAJLEPSZA na świecie. Żadna lasagna od tej pory nie jest w stanie dorównać tamtej.
(http://www.tripadvisor.it/Restaurant_Review-g187791-d4172730-Reviews-Alla_Cancelleria-Rome_Lazio.html )


PS. Znalezienie jakiegokolwiek sklepu spożywczego w centrum Rzymu graniczy z cudem.
Etykiety:
Italy,
jedzenie,
jedzenie we włoszech,
nikon,
porady,
relacje z miast,
Rome,
Włochy
wtorek, 7 kwietnia 2015
Rzymskie wakacje

Nasz nocleg zarezerwowaliśmy poprzez serwis airbnb.pl. Dziesięć kilometrów od centrum, czyli około pięćdziesięciu minut jazdy autobusem, to dość komfortowe rozwiązanie w stosunku do ceny jaką zapłaciliśmy za dobę. Minusem był brak możliwości nocnego zwiedzania, gdyż nasz ostatni autobus powrotny z dworca Termini, odjeżdżał o północy. Warto jednak zagłębić się w informację i spróbować znaleźć jakiś nocny tramwaj, niewykluczone, że w spontanicznych ruchach pominęliśmy taką możliwość.
Lecieliśmy Ryanairem. Bilety kupiliśmy bodajże dwa miesiące wcześniej, choć warto szukać ciekawych ofert o wiele, wieeeeele wcześniej. Opcja dla odważnych: wyczekiwać promocji na ostatnią chwilę.

Wczoraj uświadomiliśmy sobie jak wiele zwiedziliśmy w ciągu tych zaledwie trzech dni. Chillout na Schodach Hiszpańskich, nad rzeką Tyber, czy pustym Placu Św. Piotra wieczorową porą (polecamy!).
Tuż przed naszym przyjazdem rozpoczął się remont Fontanny Di Trevi. Pomimo prac, jest on dostępny dla zwiedzających. Przez środek przechodzi kładka, umożliwiająca turystom oglądanie z bliska działań konserwatorów. Zawsze coś! Wrzucenie monety do wody zapewnia powrót do Rzymu (potwierdzone i sprawdzone).






Pomnik Wiktora Emanuela II to największa pamiątka zjednoczenia Włoch. Przez nich samych, zwany maszyną do pisania. Na taras widokowy możemy dostać się bezpłatnie, schodami. Obok pomnika Emanuela znajduje się Kapitol. Kilka kroków za Kapitolem, Forum Romanum, czyli najstarszy plac w Rzymie i prawdopodobnie najsławniejszy na świecie.



Koloseum robi wrażenie. Szczególnie wewnątrz. Ogrom i długoletnia wytrzymałość dają powody do podziwu. Pozycja obowiązkowa. Za bilet ulgowy zapłaciliśmy ok. 7 euro, czekając w bardzo długiej kolejce. Warto jest niewiele dopłacić i kupić bilety online, zaoszczędzając sporo czasu. W cenie biletu do Koloseum wliczono wejście na Palatyn i Forum Romanum. Bilet ważny jest przez dwa dni, ale pozwala na jednorazowe wejście do każdego z obiektów. Różnorodność roślinności, w połączeniu z pozostałościami po dawnych budowlach, oddaje poczucie obecności wśród innej, dawnej kultury.



Plac Hiszpański odwiedzaliśmy kilkakrotnie. Rano, w południe, wieczorem. Nigdy nie było tam pusto. W tym roku Schody Hiszpańskie są w renowacji. Bulgari, znana firma jubilerska przeznaczyła aż 1,5 mln euro na remont jednego z największych symboli Rzymu.


Panteon to ogromna świątynia na Polu Marsowym. Jest jedną z najlepiej zachowanych budowli z czasów starożytnego Rzymu. Kopuła budowli posiada na szczycie jedyny otwór oświetlające wnętrze.


Zamek św. Anioła (Museo Nazionale di Castel Sant’Angelo) = 8,50 euro, ulgowy 6,oo euro (+ 3 euro z okazji wystaw okresowych). Podobnie jak Termy Karakallii - bilet normalny 6euro, ulgowy 3; zostawiliśmy je do zobaczenia podczas następnych odwiedzin Rzymu


Watykan. Jego zwiedzanie zaplanowaliśmy na ostatni dzień pobytu. Dotarliśmy tam sporo przed południem, a już zastaliśmy strasznie długą kolejkę...Czekaliśmy dobrą godzinę w ostrym słońcu. Wejście na Kopułę bazyliki św. Piotra to koszt 5 euro (bez windy). Tym razem zrezygnowaliśmy. Przeraziła nas długość kolejki oraz to w jakim tempie postępowała.



Trastevere (Zatybrze). Jest to najstarsza część Rzymu, położona na prawym, zachodnim, brzegu Tybru. W czasach starożytnych była zamieszkiwana przez najuboższych. Znajduje się tam Bazylika Najświętszej Maryi Panny (Santa Maria Di Trastevere). Oczywiście bazylika ta była na naszej liście MUST SEE. Nie zdążyliśmy… Przez przypadek i trochę nieuwagi zabłądziliśmy i znaleźliśmy się na osiedlu poza centrum Rzymu. Nadal sami nie wiemy jak to się stało. Nie oznacza to, że była to pełna strata czasu. Spotkaliśmy fantastycznych, pomocnych mieszkańców, spędzających leniwe popołudnie na ławce pod blokiem. Mały łyk codzienności rzymskiego przedmieścia.


Metro to dobry środek komunikacji, bilet kosztuje 1,5euro. Możemy nim dojechać np. do stacji, która znajduje się nieopodal Bazyliki św. Pawła Za Murami (basilica Papale San Paolo Fuori le Mura). Ta świątynia to ciekawe, niezatłoczone miejsce warte uwagi. Szczególne wrażenie robi dziedziniec, którego barwy w promieniach słońca potrafią zauroczyć od pierwszego spojrzenia. Miejsce, w którym czuć, że przykłada się wagę do duchowości.

Dzięki naszemu pobytowi mogliśmy poznać klimat miasta - trochę zatłoczonego i przepełnionego ogromem turystów i szalejących kierowców, którzy mają kompletnie gdzieś przepisy ruchu drogowego. Z drugiej strony bardzo urokliwe z mnóstwem zabytków, pięknych wąskich uliczek.

Rzym to nasze pierwsze, wspólnie odwiedzone, zagraniczne miasto. No, może pomijając jednodniową Pragę, do której z pewnością wrócimy w przyszłości na dłużej. Intensywne trzy dni pozwoliły nam na chociaż odrobinę wejścia w beztroski klimat tego słynnego miejsca.
I nie ważne, że oblężone przez turystów, pełne wschodnich imigrantów. Bowiem w jego architektonicznym pięknie, doszukujemy się tkwiącej głęboko historii i minionych czasów. Wypada jednak ostrzec, iż trzy dni, są wystarczające dla skondensowanego zwiedzania, skosztowania przepysznych lodów i cudownej lasagne. Ale to zbyt mało, aby znaleźć czas na zatracenie się i błądzenie wśród rozgałęziających się wąskich uliczek.
Etykiety:
Italy,
nikon,
porady,
relacje z miast,
Rome,
ryanair,
rzym,
summer,
Włochy,
wylot z Poznania,
zwiedzanie Rzymu
Subskrybuj:
Posty (Atom)