Pyszne! Lecz zbyt drogie. Zwłaszcza na znanych placach, czy blisko słynnych miejsc. Warto zgubić się w przepięknych uliczkach Rzymu i znaleźć małe, urocze restauracje, które są o wiele tańsze, a nierzadko smaczniejsze, niż te w centrum turystycznych szlaków.
Pierwszego dnia wybraliśmy pizzę z widokiem na Koloseum (how romantic). Była dobra, jednak ostatniego dnia, na Zatybrzu, w pierwszej, lepszej restauracji (ależ byliśmy głodni), zjedliśmy o wiele lepszą. Warto dodać, że kosztowała 5 euro!
Verde Pistacchio. Wybór lodziarni okazał się zupełnie przypadkowy. Zdecydowanie przekonał nas ten uroczy wygląd. Aż trudno w to uwierzyć, ale lody były tak pyszne, że tylko tam je kupowaliśmy. Pistacjowe były n i e s a m o w i t e. Chociaż Hubert wolał jogurtowe.
W samym sercu tętniącego miasta, znajduje się Piazza Navona. 5 minut pieszo od Panteonu. Zdecydowaliśmy się na posiłek. Nie pytajcie, ile nas kosztowało (haha!).
Ladurée. To francuska sieć bardzo eleganckich (i drogich) cukierni. Elegancja jest tam dosłownie wszędzie. Już sama witryna przyciąga uwagę. Największym specjałem są makaroniki. Pyszne, śliczne, kolorowe ciasteczka. Posiadają lekko chrupiącą skorupkę oraz delikatne, aksamitne nadzienie. Chyba nie jeśliśmy nic lepszego ;) (LADUREE Via Borgognona, blisko Placu Hiszpańskiego)
Udało nam się skosztować prawdziwego, wloskiego panini, czyli nic innego jak włoska kanapka. Można ją jeść na ciepło lub na zimno. Świetna przekąska.
Najbardziej zachwyceni jesteśmy restauracją, którą znaleźliśmy zupełnie przez przypadek. Prawdę mówiąc to szukaliśmy pizzerii. Byliśmy bardzo zdziwieni, wchodząc do włoskiej (!!) restauracji, przeglądając menu w poszukiwaniu pizzy…a tam jej nie było. Zapytaliśmy miłego kelnera (Gruzina), skąd taka decyzja. Radośnie odpowiedział, że w Polsce przygotują nam o wiele lepszą :) (so funny). Zamówiliśmy carbonarę i lasagne, która okazała się NAJLEPSZA na świecie. Żadna lasagna od tej pory nie jest w stanie dorównać tamtej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz